środa, 20 listopada 2019

Nie jestem jedynym podróżnikiem. Czyli przydługa historia mojej podróży.


  Witajcie, Ja jestem Odyseusz, a to jest mój blog. Dzisiaj porozmawiamy o tym, że każdy może być podróżnikiem. 


  Moja przygoda z podróżami zaczęła się ok. 1200 przed Chrystusem. Wtedy to wyruszyłem na bitwę pod Troją, miało pójść gładko. Zdobędziemy Troję w kilka dni i w dwa tygodnie wrócę do domu. Jednakże sprawy nie potoczyły się po mojej myśli. Cała wojna trwała aż 10 lat! Ale tą historie opowiem wam kiedy indziej. Wracając do meritum. Po złupieniu miast Achiwi postanowiłem wrócić do domu. Nie dane mi jednak było szybko do niego wrócić. W czasie podróży powrotnej dopłynąłem do ziemi cyklopów. Pech chciał, że weszliśmy

do jaskini Polifema, cyklopa ludożercy. Potwór zjadł moich czterech towarzyszy ale udało mi się go przechytrzyć i uciec z jego jaskini o czym pisałem w ostatnim poście. Niestety po uwolnieniu się zacząłem przechwalać się swoim zwycięstwem nad cyklopem i zdradziłem mu swoje imię, a ten jak na złość był synem samego Posejdona który za prośbą syna rzucił na mnie klątwę wiecznej tułaczki. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Kontynuując podróż zawitałem na dworze władcy wiatrów Eola. Ten widocznie nas polubiwszy schował wszystkie swoje nieprzychylne wiatry do wora, który mi podarował. Niestety będąc już blisko ojczyzny załoga otworzyła wór i tak dopłynęliśmy do wyspy Lajstrygonów, wielkich ludożerców, a ci zaczęli rzucać w moje statki kamieniami w wyniku czego ostał mi się tylko jeden okręt. W niedługim odstępie czasu przybyłem do wyspy Ajai, gdzie mieszkała czarodziejka Kirke, która to przemieniła moich zwiadowców w świnie. Dzięki pomocy Hermesa-którego z tego miejsca pozdrawiam-i podarowanej przez niego roślinie byłem odporny na jej czary. Widząc, że nie ma ona szans zdecydowała się oczarować moją załogę i nawet ugościła nas przez rok. Kiedy mieliśmy odpływać udzieliła mi kilka dobrych rad odnośnie mojej podróży. Za radą czarodziejki udałem się do krainy Kimmeryjczyków czyli do samego wyjścia ze świata umarłych. Spotkałem tam wiele moich dawnych znajomych z czasów Wojny Trojańskiej, zmarłego u Kirke Elpenora, moją matkę oraz wielu herosów. Po ponownym ale tym razem krótkim pobycie u czarodziejki popłynąłem dalej. Pewnego dnia na naszej
drodze pojawiły się syreny. Kazałem swoim ludziom zatkać uszy woskiem żeby syreny swym śpiewem nie sprowadziły nas na skały. Sam natomiast kazałem się z ciekawości syreniego śpiewu przywiązać do masztu jak najmocniej się dało. Śpiew tych stworzeń jest naprawdę piękny. Ominąwszy syreny dopłynęliśmy do jednego z najniebezpieczniejszych miejsc na morzu, cieśninę pomiędzy Sycylią i Charybdą, w tym właśnie miejscu straszny potwór morski Sycylla, która pożarła moich sześciu ludzi. W końcu udało nam się jednak trafić na przyjazną wyspę na której pasły się połacie bydła. Zakazałem moim ludziom ich zabijać ale ci nie posłuchali i przez to wywołali gniew właściciela- Heliosa. Wywołał on po naszym odpłynięciu sztorm w skutek którego przeżyłem tylko ja. I tak spełniła się klątwa Posejona- zostałem sam i bez statku. Trafiłem na wyspę nimfy Kalipso, która zakochana we mnie "pomogła" mi na 7 lat zapomnieć o ojczyźnie. Wybawił mnie Hermes, który kazał mnie wypuścić nimfie. Pomogła mi ona zbudować tratwę. Pomimo kolejne próbie Posejdona przeszkodzenia mi w osiągnięciu celu wylądowałem na wyspie bardzo gościnnych Feaków, którzy to śpiącego mnie zostawili na Itace. Po rozprawieniu się z zalotnikami do mojej żony na dobre znowu zagościłem na Itace jako jej król.


  I tak oto kończy się historia mojej wieloletniej podróży. Pisząc ten post chciałem wam powiedzieć, że każdy może zostać
podróżnikiem nawet przez zbieg okoliczności. Więc jeśli nie możecie znaleźć swojej przygody to możliwe, że to jeszcze nie czas. Ona jeszcze nadejdzie ale musicie poczekać lub sami ją zainicjujcie. Podróżujcie ale nie popełnijcie tych samych błędów co ja. ;)




Pozdrawiam, Odys

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz